Od mojej londyńskiej rozmowy ze Stefanem minęło sześć dni. Nie ukrywam - byłam jedną z najszczęśliwszych i zdecydowanie najbardziej zestresowaną osobą na świecie. Zwłaszcza w obliczu tego, że odkąd ogłosiliśmy naszą decyzję światu, właściwie nie schodziliśmy z pierwszych stron gazet i portali internetowych - nie tylko tych sportowych.
Tym bardziej byłam zdumiona, gdy wszedłszy do kawiarnii, pierwszym co usłyszałam było:
- Dotykanie jej stóp i wsadzanie w nią języka, to są dwie różne sprawy.
Zamrugałam i usiłując utrzymać jak najswobodniejszy ton, stwierdziłam:
- Mam głęboką nadzieję, że rozmawiacie o Pulp Fiction.
Jak to mawiają pisarze w upodobaniu do dramaturgii - w reakcji na moje słowa, kilka rzeczy wydarzyło się na raz.
Andrzej Wrona zakrztusił się swoim espresso tak strasznie, że opluł pół kawiarnii, a Rafał Buszek uznał za niezbędne wybić mu płuca przez gardło; Karol Kłos dostał skurczu, albo szoku na widok mój, opcjonalnie umierającego kolegi/przyjaciela/chłopaka, co zaskutkowało oblaniem się herbatą; Mariusz Wlazły zsunął się z kanapy pod stolik, cicho kwiląc ze śmiechu, a Piotrek Nowakowski z bezbłędnie obojętną miną pstryknął w moim kierunku palcami i napiwszy się coli, stwierdził:
- "Głęboką". Dobre.
- Piiiiiteeer - zawył Kurek na pograniczu histerycznego śmiechu i zgrozy.
- Dzięki - mruknęłam. - Starałam się.
***
"To będzie zupełnie nowatorska wizja. Nie słyszałem o podobnym przypadku w całej historii siatkówki, a już na pewno nie w tej, że tak powiem, nowożytnej."
"To jest odważne, trochę szalone, ale odważne. Nie pozostaje nam nic innego jak zaufać Stefanowi i wierzyć, że gdyby nie wierzył w umiejętności swojego drugiego trenera, nigdy by go nie powołał."
"Stefan kocha Polskę, kocha polską siatkówkę. Powołanie go na trenera polskiej reprezentacji uznał za wielką, a może nawet największą, nobilitację w jego karierze. W obliczu podobnego podejścia, oraz oficjalnego oświadczenia, iż tak jak każdy trener jego celem jest medal z najważniejszego kruszcu, nie możemy mieć wątpliwości, że była to w stu procentach pewna i przemyślana decyzja."
"Skoro Stefan zdecydował się na takiego, a nie innego drugiego trenera, to jest on najlepszym ze wszystkich, jakich miał to wyboru. To chyba oczywiste."
"Oczywiście. Odkąd stan zdrowia Filipa Blaina wymógł na nim rezygnację ze stanowiska drugiego trenera, którym notabene biedny, silny Filip nie zdolał się jeszcze nacieszyć, Stefan nie miał dużo czasu na znalezienie odpowiedniego zastępcy, ale, na Boga! Nie wziął pierwszej lepszej przypadkowej osoby z ulicy, tylko doświadczoną, uhonorowaną, wykształconą osobę!"
"Już sam fakt, że zdobyli się na podobną decyzję oznacza, że są warci zajmowanych przez nich stanowisk i oboje mają wielkie jaja."
"Poczekajmy aż wynik będzie mówił sam za siebie."
"Jest wykształconym psychologiem, świetnym taktykiem, (nie bez powodu została najlepszą zawodniczką minionych Mistrzostw Świata) i doskonałą osobą. Podjęliśmy ze Stephanem decyzję, iż dopóki nie będę w pełni sił, żeby rzeczywiście podjąć się powierzonego mi zadania drugiego trenera, to właśnie ona jest najodpowiedniejszą osobą, żeby mnie zastąpić."
"Ufam jej. Jestem moją dobrą przyjaciółką i ma niezawodną intuicję."
"Wie wszystko."
***
- Zaraz sobie przypomnę. Jasna cholera. Nie Monika, nie Gosia, nie Jenny, Irene też nie...
- Może Adam? - Podpowiedział usłużnie Marcin Możdżonek.
- Tak, kurwa, Dezyderiusz - dorzucił ze śmiechem Igła.
- To już prędzej - wymamrotał Winiarski w skupieniu przetrzepując najgłębsze odmęty swojej pamięci. - Bo to było coś na "d".
- Arabella - wyszeptałam konspiracyjnie zza stosu świeżych ręczników, których było tyle, że ledwie było mnie widać.
- Nie - Michał machnął ręką. - Inaczej.
Zmarszczyłam brwi i wychyliłam zza ręczników.
- Jestem pewna, że Arabella.
Dopiero w tej chwili towarzystwo zorientowało się, że ja to ja i podskoczyli przy komicznym wzdrygnięciu, jakbym wyglądała naprawdę upiornie.
Odruchowo zerknęłam na ścianę na przeciwko pokrytą lustrem, czy nic się ze mną poważnego nie stało, ale wszystko wskazywało na to, że jednak ze mną nie najgorzej.
Byłam opalona, ubrana - reprezentacyjna biała polówka i obcisłe dżinsy - włosy do ramion, proste, przycięte jak przy linijce. Nie byłam w prawdzie umalowana, ale nie widziałam takiej potrzeby, wziąwszy pod uwagę, że byliśmy na siłowni i że Stefan zawsze powtarzał, że woli mnie naturalną. Wszystkie flaki miałam jeszcze w środku, skąd zatem taka reakcja - nie miałam pojęcia.
Może i nie byłam najpiękniejsza ze swoimi ostrymi, greckimj rysamj twarzy, ale wzdryganie się to była chyba lekka przesada.
- W papierach było inaczej - oznajmił podejrzliwie Michał.
- W gazetach też - dodał Drzyzga, więc uznałam, że należy się wytłumaczyć.
- Dwuimienna - wzruszyłam ramionami. - Miałam dziwnych rodziców i babkę o imieniu Dove, która nienawidziła mnie tak, że uparła się, żebyśmy miały takie same imiona. Gdy rok później babka umarła, rodzice odetchnęli z ulgą, a ja najprawdopodobniej zgłupiałam, bo nagle w naszym życiu pojawiła się jakaś osoba o imieniu Arabella, której nie byłam w stanie zobaczyć. - Położywszy ręczniki na materacach obok, dodałam teatralnym szeptem, bo miałam wątpliwości czy wszyscy zrozumieli: - To byłam ja.
Zapewne nie zauważyliście, ale kiedy się denerwuję, zaczynam dużo gadać.
- Igła, nagrywasz?
- Cały czas. Po treningu usiądziemy i przeanalizujemy jeszcze raz.
- Może nie powinieneś - mruknął Zagumny z ławeczki do robienia skłonów. - Jak ją zobaczą nasze żony, skończy się kadrowanie.
- Żony jak żony - zachichotał Wlazły. - Niech ją fanki Bartka zobaczą.
- Trochę mnie mdli i czuję się jak krzesło, gdy mówi się o mnie w trzeciej osobie, ale uznaję to za komplement - zdołałam odparować. Byłam przerażona, zażenowana i miałam ochotę przybić sobie piątkę za karkołomny wyczyn powiedzenia tylko jednego zdania i zamknięcia jadaczki.
A potem pomyślałam: YOLO.
- Z drugiej strony - dodałam i przytuliłam do siebie ręcznik, który miałam dać któremuś z chłopaków, bo jak wiadomo chowanie się za czymś daje pozorne uczucie bezpieczeństwa - może powinnam wykorzystać okazję i przeczytać wam regulamin, z którym swoją drogą przysłał mnie trener.
- Nie pić, nie ćpać, spać przynajmniej po osiem godzin dziennie, nie brać żadnych tabletek, których nie dał nam Olek, brać wszystkie tabletki, które dał nam Olek, w razie gdyby Guma zaczął śpiewać, stopery dołączone są do każdej apteczki.
- Proszę, Ignaczak - zripostował Paweł Pierwszy. - Niby taki stary, a pamięć dwudziestolatka.
- Słyszał to już tyle razy, że zapamiętał - dorzucił Paweł Drugi.
- Tak - potaknęłam, udając znacznie pewniejszą niż byłam. - Wszystko co wyrecytował Igła, plus: nie możecie wchodzić w stosunki płciowe ze sobą, Stefanem, mną, ani resztą sztabu, a każde podobne przewinienie skończy się dyscyplinarnym zwolnieniem z kadry. - Wskazałam Wronę i Kłosa. - Każde. Tymczasem dziękuję, wracajcie do pracy.
Trochę się boję. Dawno nie pisałam niczego z przeświadczeniem, że chciałabym, aby to miało więcej niż pięć rozdziałów.
Boję się też (patrząc z perspektywy tego ile rzeczy, które opisałam w swoich opowiadaniach się potem wydarzyły w rzeczywistości), że biedny pan Blain rzeczywiście zachoruje. Trzymam kciuki, że nie. Że to działa tylko na zawodników, choć muszę przyznać, że trener Antiga pozwalając pierwszej szostce nie lecieć do Brazylii w pewien sposób rzeczywiście powiela moje słowa.
Właśnie, wszystko co dostaniecie zostało napisane przynajmniej tydzień temu (mam na myśli cztery najbliższe rozdziały), więc jeśli ktoś tu powiela czyjeś słowa, to oni moje.
Ale się rozpisałam. Jej. Mam nadzieję, że wam się spodoba, chociaż trochę. Zaczynam to lubić.
Ściskańsko, A.
Byłam opalona, ubrana - reprezentacyjna biała polówka i obcisłe dżinsy - włosy do ramion, proste, przycięte jak przy linijce. Nie byłam w prawdzie umalowana, ale nie widziałam takiej potrzeby, wziąwszy pod uwagę, że byliśmy na siłowni i że Stefan zawsze powtarzał, że woli mnie naturalną. Wszystkie flaki miałam jeszcze w środku, skąd zatem taka reakcja - nie miałam pojęcia.
Może i nie byłam najpiękniejsza ze swoimi ostrymi, greckimj rysamj twarzy, ale wzdryganie się to była chyba lekka przesada.
- W papierach było inaczej - oznajmił podejrzliwie Michał.
- W gazetach też - dodał Drzyzga, więc uznałam, że należy się wytłumaczyć.
- Dwuimienna - wzruszyłam ramionami. - Miałam dziwnych rodziców i babkę o imieniu Dove, która nienawidziła mnie tak, że uparła się, żebyśmy miały takie same imiona. Gdy rok później babka umarła, rodzice odetchnęli z ulgą, a ja najprawdopodobniej zgłupiałam, bo nagle w naszym życiu pojawiła się jakaś osoba o imieniu Arabella, której nie byłam w stanie zobaczyć. - Położywszy ręczniki na materacach obok, dodałam teatralnym szeptem, bo miałam wątpliwości czy wszyscy zrozumieli: - To byłam ja.
Zapewne nie zauważyliście, ale kiedy się denerwuję, zaczynam dużo gadać.
- Igła, nagrywasz?
- Cały czas. Po treningu usiądziemy i przeanalizujemy jeszcze raz.
- Może nie powinieneś - mruknął Zagumny z ławeczki do robienia skłonów. - Jak ją zobaczą nasze żony, skończy się kadrowanie.
- Żony jak żony - zachichotał Wlazły. - Niech ją fanki Bartka zobaczą.
- Trochę mnie mdli i czuję się jak krzesło, gdy mówi się o mnie w trzeciej osobie, ale uznaję to za komplement - zdołałam odparować. Byłam przerażona, zażenowana i miałam ochotę przybić sobie piątkę za karkołomny wyczyn powiedzenia tylko jednego zdania i zamknięcia jadaczki.
A potem pomyślałam: YOLO.
- Z drugiej strony - dodałam i przytuliłam do siebie ręcznik, który miałam dać któremuś z chłopaków, bo jak wiadomo chowanie się za czymś daje pozorne uczucie bezpieczeństwa - może powinnam wykorzystać okazję i przeczytać wam regulamin, z którym swoją drogą przysłał mnie trener.
- Nie pić, nie ćpać, spać przynajmniej po osiem godzin dziennie, nie brać żadnych tabletek, których nie dał nam Olek, brać wszystkie tabletki, które dał nam Olek, w razie gdyby Guma zaczął śpiewać, stopery dołączone są do każdej apteczki.
- Proszę, Ignaczak - zripostował Paweł Pierwszy. - Niby taki stary, a pamięć dwudziestolatka.
- Słyszał to już tyle razy, że zapamiętał - dorzucił Paweł Drugi.
- Tak - potaknęłam, udając znacznie pewniejszą niż byłam. - Wszystko co wyrecytował Igła, plus: nie możecie wchodzić w stosunki płciowe ze sobą, Stefanem, mną, ani resztą sztabu, a każde podobne przewinienie skończy się dyscyplinarnym zwolnieniem z kadry. - Wskazałam Wronę i Kłosa. - Każde. Tymczasem dziękuję, wracajcie do pracy.
Trochę się boję. Dawno nie pisałam niczego z przeświadczeniem, że chciałabym, aby to miało więcej niż pięć rozdziałów.
Boję się też (patrząc z perspektywy tego ile rzeczy, które opisałam w swoich opowiadaniach się potem wydarzyły w rzeczywistości), że biedny pan Blain rzeczywiście zachoruje. Trzymam kciuki, że nie. Że to działa tylko na zawodników, choć muszę przyznać, że trener Antiga pozwalając pierwszej szostce nie lecieć do Brazylii w pewien sposób rzeczywiście powiela moje słowa.
Właśnie, wszystko co dostaniecie zostało napisane przynajmniej tydzień temu (mam na myśli cztery najbliższe rozdziały), więc jeśli ktoś tu powiela czyjeś słowa, to oni moje.
Ale się rozpisałam. Jej. Mam nadzieję, że wam się spodoba, chociaż trochę. Zaczynam to lubić.
Ściskańsko, A.
Trochę się spodoba. Tylko nieco gubię się w układzie strony. Akurat Blainowi stać się nic nie powinno spoko, a to że pierwsza szóstka do Brazylii nie leci było wiadomo już od jakiegoś czasu. Mariusz mówił na konferencji że nie leci a potem łatwo było wywnioskować. Moim zdaniem to bardzo mądra decyzja. Jednakże do rzeczy. Nie umiem tego inaczej podsumować niż jedym słowem - tęskniłam.
OdpowiedzUsuńTo powyżej napisane jest w totalnie kochanym lekko Słomkowym klimacie i jest bezbłędne. Autentycznie.
Co jest nie tak z układem strony? Postaram się naprawić.
UsuńNic wszytko jest fajnie tylko mnie nieco myli to że komentarze są po prawej na górze i tak dalej i tak dalej.
UsuńJeśli tylko Blainowi nic nie będzie, to kocham to bezwarunkowo. Jeśli mu coś będzie, tfutfutfu, to mam nadzieję, że znajdą sobie tają aromatyczną drugą trenerkę.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, co napisać. Po prostu kocham wszystko, co napiszesz.
Och, A., Ty wiesz, że ja to już uwielbiam! (Nie-uwielbiam tylko biednego chorego Blaina, ale jestem w stanie to wybaczyć, Blain to nie MVP mistrzostw świata kobiet. Blain nie jest kobietą.)
OdpowiedzUsuńJeśli miałabym wymienić kilka dobrych rzeczy w tym świecie, to byłyby to drożdżówki z Biedronki, tabletki przeciwalergiczne, Winiar i Aroma w pełnometrażowych opowiadaniach z reprezentacją naszego zacnego kraju na podium.Tak. Jest super. A pani po lewej bardzo mi się podoba.
I nie bój nic.
Kocham połączenie Ciebie i reprezentacji. Zwłaszcza w takim stylu. Słomkę mi to przypomina, ale nienachalnie - widać, że jest to coś innego, a mimo wszystko jest Wronka z Kłosem, którzy godnie zastępują Bartmana z Kubiakiem.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Arabellę! Uwielbiam jej proste włosy i greckie rysy twarzy, i to, że najpierw mówi, potem myśli. I to, że znienawidzą ją fanki Kurka. Choć fanki Kurka nienawidziłyby każdej, ale whatever.
Reprezentacja w Twoim wydaniu jest cudowna, taka, jaką zawsze sobie wyobrażałam, a Guma poczuciem humoru trafia we mnie całkowicie.
Holly shit, Aromo, w tym wypadku nie baw się w wyrocznie. Błagam.
Ładny szablon, tak btw.
Pozdrawiam najserdeczniej z głębi serduszka i czekam na więcej.
antananarywa
biorę, nie ma bata. Z chęcią posłucham/poczytam, co masz do powiedzenia ;)
OdpowiedzUsuńa Anabella? faktycznie, przypomina trochę Słomkę. I to kolejny powód, dla którego ją lubię.
Chcę więcej, wiesz? Dużo więcej. I mam nadzieję, że nie wypowiadasz przyszłości panu Blainowi. Jeżeli przepowiadasz medal na MŚ - nie mam nic przeciwko. :)
monkeysowa Arabella i siatkarze. masz mnie całą.
OdpowiedzUsuńChyba jesteś nie tylko Wyrocznią, ale też czytasz ludziom (a przynajmniej mi) w myślach. Mam ostatnio nadmiar wolnego czasu (maturzystka pozdrawia!) i tak sobie odświeżałam skończone opowiadania (moja ukochana Kora!) i marzyłam, żebyś stworzyła coś nowego, taki właśnie pełnowymiarowy Projekt. I co? I jest! Niezmiernie się cieszę i już kocham. Arabella jest świetna i chłopcy też są świetni. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńA, jeszcze jedno. Pytałaś o skandynawistykę ostatnio. Nie orientuję się, czy gdzieś jest, ale w Krakowie na UJ jest za to filologia szwedzka :)
Szwedzka nah. Szwedzka nie działa. Chodzi mi przede wszystkim o filologię norweską. Ale dziękuję, że się zainteresowałaś. Uważam, że to cudowne. Jesteś super!
UsuńBardzo mi miło :) No tak, to nie są kierunki, które ma każda uczelnia, sama o szwedzkiej wiem dlatego, że moja siostra studiuje :) a na UAM-ie w Poznaniu nie ma nic takiego? Albo mi się zdaje, albo kiedyś było, ale ręki sobie uciąć nie dam ;)
UsuńMój geniusz nie zna granic. Nie tu skomentowałam :/
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój styl pisania. Ciesze się,że znów można poczytać coś więcej.
OdpowiedzUsuńONA i Reprezentacja to coś co lubię w zwłaszcza Twoim wykonaniu.
Arabella jest fantastyczna.
O jeju, zakochałam się na nowo w Twoim pisaniu <3
OdpowiedzUsuńPS Czytam komentarze i mogę tylko rozwiać wątpliwości niejakiej Kasko_, na poznańskim UAM-ie jest filologia norweska :)
Jak sprawdzałam jeszcze miesiąc temu to nie było.
UsuńWydaje mi sie ze Uniwerek Warszawski, ale moge to mylić z fińska
UsuńNo i tak. Wpadłam tutaj przez przypadek, ale bankowo zostanę na dłużej. Interesuje mnie, w jaki sposób Arabella (swoją drogą, co za fantastyczne imię!) ogarnie pracę z kadrą siatkarską i jakie problemy, o, pardon, przygody staną się jej udziałem. Póki co dziewczyna jawi się w mych oczach zdecydowanie in plus. Przygotowanie do prowadzenia kadry ma, osobowość też, więc pozostanie mi czekać na dalszy rozwój wypadków. ;) Ponadto bardzo podoba mi się styl, którym piszesz. Zawsze się przyjemniej zagłębia w lekturę ze świadomością, że autor dba o poczucie estetyki lingwistycznej czytelników. I swoje zapewne również. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia! cmok! cmok! ;D
PS Lorde <3
[intoxication01.blogspot.com]
[hiah-hiah.blogspot.com]
[love--is--the--reason.blogspot.com]